sobota, 28 lutego 2015

I Shot The Sheriff

Dzisiaj nie mam w ogóle weny "pióra". Nie mam, ale chcę uwiecznić nasz luty.
Luty karnawałowy, wariacki, wkurzający, dający plany na bliską przyszłość, uczący zasad czystości-to Zuzia. Płaczliwy i uśmiechnięty.
Pokiereszowany


W lutym byliśmy pierwszy raz u fryzjera, tzn kiedyś już byliśmy, ale Dziedzic nie był gotowy.
Teraz szaleństwo matki z maszynką ciachającą w szerz, nakazała wizytę i naprawę tego co można było jeszcze ocalić.
Fryzjer, normalny nie podszywany tak jak ja- zaliczony.
Zaliczony też pierwszy bal karnawałowy.
Na jednego żółwia przypadło średnio 4i 1/2 księżniczki- konkurencji praktycznie żadnej.






I nadchodzi wiosna i nikt mnie nie odwiedzie od tej myśli.





No i w lutym w każdej wolnej chwilce wygrzewaliśmy się przed kominkiem.
Na każdym boku, w każdej pozycji.










Zdarzało się też, że się wspinaliśmy, biegaliśmy w kółko, szaleliśmy, wymyślaliśmy modę na wiosnę 2015;)











W lutym powstał też pierwszy i najefajny kawał.
Twórcą jest Raszko, inspiracją Tato-tzw Szanowny.



A dla równowagi artystycznej-taniec.



No tyle w tym Lutym- czas zbudzić się w Marcu.
Czy będzie jak w garncu? Jak znam siebie - pewne na 100% ;)))))

buziolam







piątek, 6 lutego 2015

Piękna śmierć w kaszkiecie.



Czy może być piękna?
Dostojna, cicha, spokojna, taka, że też by się tak chciało? zazdrościło?
Może.
Wczoraj jeden z moich Dziadków zjadł śniadanie, potem został zawieziony na sale telewizyjną, po południu zjadł obiad, położono go do łóżka. Zasnął i koniec.
Miał 98 lat i nosił zawsze kaszkiet. Kaszkiet często przekręcony tyłem do przodu, zawadiacko.
Nic nigdy nie mówił, zawsze był wyprostowany, miał chude ręce i jeszcze chudsze nogi. Co niedzielę odwiedzała go cała rodzina. Biegały prawnuku, wnuczki, jacyś dorośli, głośni i hałaśliwi, a on, tylko siedział w przekręconym kaszkiecie i nic nie mówił.
Nie wiem czy byłoby mu lepiej z tymi grającymi na komórkach wnuczkami, czy w swoim pokoju w domu wypełnionym biegającymi bezimiennymi pracownikami.
Chyba nie miało to dla niego znaczenia.

Starość.
Uczę się jej, obserwuję, denerwuje mnie i zasmuca i cieszy.

Każdy pokój to inna historia, a wszystkie pomimo, takie same.

Jest też takie małżeństwo. Teraz są cieniem siebie z dużej fotografii ślubnej wiszącej w ich pokoju.
Obydwoje zapominają, zapominają jednocześnie wszystko co zdarzyło się przed chwilą.
Codziennie po kilkadziesiąt razy pytają się gdzie jest ich pokój, który to numer, czy zjedli już obiad, gdzie jest toaleta.
Zapominają wszystko, a nie siebie. Swoich imion, tego że są razem trzymają się jak mantry. 

Tyle historii, kart o których boimy się myśleć, bo o tej prawdziwej starości nie pisze się książek, nie kręci za dużo filmów, tyle spostrzeżeń...

taki tam wpis, zebranych mych myśli kudłatych.








 I dla Was ZUZIA w tłumie.








Zuzia i jej prywatny fotograf.

BUZIOLAMY ;)))







Related Posts with Thumbnails